Co pisarki i pisarze czytają w czasie pandemii?

Co pisarki i pisarze czytają w czasie pandemii?

Z okazji Światowego Dnia Książki 13 autorom zadaliśmy trzy pytania. Co teraz czytają? Co znaleźli w tych lekturach dla siebie? Jakie książki i style czytelnicze — solo, w duecie, z dziećmi, z psem, kotem, w czasie jedzenia, przed snem, w ukryciu, a może podczas kąpieli — obecnie preferują? Oto co odpowiedzieli.

Sylwia Chutnik: najbardziej lubię czytać sama, w łóżku

Pisarka, autorka m.in. „Cwaniar”, działaczka społeczna. Promotorka czytelnictwa.

Ostatnio czytałam najnowszą powieść Zośki Papużanki „Przez” (wyd. Marginesy). Zośka jest moją koleżanką po piórze i śledzę jej literacką karierę od debiutu, czyli powieści „Szopka”.

„Przez” opisuje stan emocjonalny mężczyzny, który po kilku latach małżeństwa pewnego dnia po prostu wychodzi z domu i znika. Na pozór w książce niewiele się dzieje, tzn. część fabularna jest prosta. Ale cała magia tej powieści jest zachowana w języku — szalenie literackim. Zośka Papużanka posługuje się nim bezbłędnie.

Czytam od szóstego roku życia. Każdy gatunek literacki jest dla mnie ważny. Ale oczywiście najczęściej sięgam po prozę, non-fiction i poezję. Często też po teksty naukowe i popularnonaukowe. Czytam bardzo dużo, czytanie jest częścią mojej pracy zawodowej, ale czytanie jest też częścią mojego życia. Najbardziej lubię czytać sama, w łóżku.

Teraz, kiedy zostaliśmy w domach, moje nawyki jakoś bardzo się nie zmieniły. Nadal wychodzą nowe książki, które są mi przesyłane do oceny czy do recenzji. Śledzę cały czas rynek wydawniczy i martwię się oczywiście, jak wszyscy, co stanie się potem. Kiedy ekonomia już ruszy, a część małych, kameralnych księgarń upadnie i wydawnictwa być może będą musiały ograniczyć ilość wydawanych przez siebie książek.

Julia Fiedorczuk: czytając, znalazłam nadzieję

Pisarka, poetka, tłumaczka, krytyczka literacka, ostatnio ukazała się jej książka „Pod słońcem”

Czytam książki Jonathana Safrana Foera, wszystkie po kolei, ale przede wszystkim „Zjadanie zwierząt”, wstrząsającą opowieść o przemysłowej hodowli zwierząt i jej wpływie na środowisko. Natalie Portman napisała, że „Zjadanie zwierząt” zmieniło jej sposób odżywiania, i że podarowała tę książkę wszystkim ukochanym ludziom. Nie można tej opowieści głęboko nie przeżyć, konfrontuje nas ona z prawdą, która jest bolesna — ale też jest receptą na skuteczne przeciwstawienie się kryzysowi planetarnemu. A poza wszystkim, Foer jest świetnym pisarzem!

Czytając Foera znalazłam nadzieję, bo nadzieja w tych czasach może wypływać tylko z działania, a opowieści Foera — powieściowe i eseistyczne — bardzo motywują do działania. Przechodzimy przez bardzo trudny czas — pandemia uwięziła nas w domach i wielu z nas pozbawiła środków do życia, ale kolejny dramatyczny problem czeka za następnym zakrętem — to susza. 

Czytam w każdej wolnej chwili, a więc sama, z córką, z psem drzemiącym na moich kolanach. Książki o ekologii, o roślinach i pająkach, ale też klasykę oraz… lektury pierwszej klasy liceum, ponieważ szkoła przeniosła się do domu.

Katarzyna Grochola: w wannie poezja nabiera zupełnie nowego smaku

Jedna z najpopularniejszych współczesnych pisarek, jej książki rozeszły się w nakładzie ponad 5 mln egzemplarzy. Swoimi powieściami, m.in. „Nigdy w życiu!”, zmieniła oblicze literatury obyczajowej w Polsce.

Czytam. Czytam dorywczo. W łazience mam Szymborską i przekłady z poetów amerykańskich Piotra Sommera, łazienka to miłe miejsce do czytania. W wannie poezja nabiera zupełnie nowego smaku. Na rowerku stacjonarnym, z którym się przeprosiłam po dwóch latach, leży ksiądz Boniecki w rozmowie z Anną Goc, mądry i prawy człowiek.

Na stoliku niedokończona rozmowa dwóch terapeutów „Czasem czuły, czasem barbarzyńca” — głównie dla mężczyzn książka, ale faceci i tak wezmą to do ręki, po nas — kobietach — jeśli w ogóle. Przy łóżku stosik, na wierzchu „Opowiadania wszystkie” Kurta Vonneguta — ulubiony mój grubasek. 

W kuchni Makuszyński, „Awantura o Basię”, chciałam tylko przełożyć na inną półkę, ale przeczytałam, czekając aż się zagrzeje piekarnik — nie wiem, dlaczego. Może tęsknię za odrobiną dobra. I na pewno jako dorosła osoba i pisarka nie powinnam się do tego przyznawać. Ale lubię Makuszyńskiego. Na stole za to Barańczak ze „Zwierzęcą zajadłością”, czytam na głos, jak dopadnę tu męża. Uwielbiam Barańczaka, najlepszy tłumacz na świecie i jakiż wyborny znawca języka (a nie językoznawca)!

Chyba najbardziej poruszająca jest dla mnie w tej chwili poezja. Ona jest naprawdę ponad. Wracam do poetów młodopolskich — kocham od szkoły średniej — w domu mam 3 tys. książek — jest w czym wybierać. Kocham Tuwima — i tego dramatycznego, i sentymentalnego, i dowcipnego, i drwiącego z rzeczywistości. Która tak niewiele się zmieniła… Poszedł śmierdziel do ogrodu i stwierdził, że ktoś się dopuścił do smrodu, bo śmierdzi…(…) ale gdzie się tylko ruszył — śmierdziało. Z tego morał się wywodzi dla wielu, nie protestuj, gdy sam smrodzisz — śmierdzielu…

Justyna Kopińska: czytanie to mój sposób na odpoczynek od nadmiaru bodźców

Reporterka, socjolożka, laureatka wielu nagród, m.in. „europejskiego Pulitzera” – European Press Prize Award.

W tym trudnym dla wszystkich czasie wracam do klasyki. Dostojewski, Camus, Christie. Mam troszkę dziwną cechę — wolę po raz czwarty zobaczyć doskonały film lub przeczytać genialną książkę, niż sięgnąć po słabszą po raz pierwszy.

W moje pracy skupiam się na tematyce zła. Skąd się bierze, w jaki sposób panuje nad ludźmi, jakie krzywdy powoduje. Lecz moja ostatnia książka — „Lekarstwo dla duszy” — opowiada także o warunkach, które wyzwalają w ludziach dobro. Może dlatego w lekturach wielkich twórców zwracałam ostatnio uwagę na ich postrzeganie zasad wyzwalających w ludziach łagodność lub potrzebę zemsty. Fiodor Dostojewski i Agata Christie szukali odpowiedzi na pytania, które nieustannie sobie zadaję.

Codziennie rano kilka godzin piszę. Pracuję nad nową książką. Czytam popołudniami pod kocem. Obok mam notatnik, zapisuję zdania, które mnie poruszają. Później cytuję ulubionych autorów w moich felietonach na łamach Vogue.pl. Od dziecka czytanie to mój sposób na odpoczynek od nadmiaru bodźców i myśli. Najpiękniejszy sposób na dobry dzień.

Mikołaj Łoziński: lubię te momenty, kiedy tata przysyła mi książkę, którą się zachwycił

Jeden z najbardziej cenionych współczesnych pisarzy, jego „Stramer” to dla wielu najlepsza książka 2019 r.

Na samym początku lockdownu przeczytałem międzynarodowy bestseller ostatnich tygodni, czyli „Dżumę” Alberta Camusa. Nie pamiętam, żeby przed koronawirusem czytano tak masowo wielką literaturę. Potem wróciłem do „Powiedzmy, Gantenbein” Maxa Frischa.

Camus to jeden z moich ulubionych pisarzy. „Obcego” i „Upadek” czytałem nie wiem, ile razy. „Dżumę” tylko raz, w liceum, i nie spodobała mi się. Narzekałem, że książka ma tezę, że niepogłębione psychologicznie postaci mają za zadanie tylko przedstawić z góry założone przez autora postawy wobec epidemii, która jest metaforą wojny i faszyzmu. Chyba za wcześnie trafiłem na „Dżumę”. Może niektóre lektury szkolne powinny być obowiązkowe również dużo później — po trzydziestce, czterdziestce, pięćdziesiątce?

A „Powiedzmy, Gantenbein”? Tak jak w czasie pandemii przypomniałem sobie o ważnych dla mnie ludziach i do nich zadzwoniłem (często pierwszy raz od lat), tak samo wróciłem do tej ważnej dla mnie powieści. Mam wrażenie, że ona dojrzewa razem ze mną. Co kilka lat wracam do Frischa i zawsze znajduję coś nowego, co mówi akurat o mnie na moim etapie życia. Często to osobiste sprawy, o których z nikim nie rozmawiam.W trudniejszych momentach „Gantenbein” pomaga mi się odnaleźć. Tak było też teraz. To chyba właśnie siła wielkiej literatury.

Często dostaję też książki od taty [Marcela Łozińskiego, reżysera i dokumentalisty]. On ogromnie dużo czyta. Lubię te momenty, kiedy budzę się rano, patrzę na Kindle’a i widzę, że przysłał mi nową książkę, którą się zachwycił. Najczęściej czytam w łóżku właśnie na Kindle’u.

Robert Makłowicz: literaturę, podobnie jak jedzenie, dzielę jedynie na dwie kategorie — złą i dobrą

Dziennikarz, osobowość telewizyjna, krytyk kulinarny, autor książek i przewodników gastronomicznych, m.in.: „C.k. kuchnia” i „Dalmacja. Książka kucharska”.

Z reguły czytam kilka książek na raz, choć oczywiście po każdą sięgam z osobna. Teraz jestem w trakcie lektury trzech rzeczy. Są to: „1913. Rok przed burzą” Floriana Illiesa, tom drugi „Pamiętników” Kazimierza Chłędowskiego oraz „Wspomnienia kamerdynera cesarza Franciszka Józefa I” Eugena Ketterla.

Czytam przeważnie w łóżku. W przypadku tych wymienionych pozycji biorę w dłonie akurat tę, która w danym momencie leży najbliżej, aby nie trzeba było wstawać z łóżka. W kolejce czeka „Występ gościnny w Bolzano” Sándora Máraiego, ale na razie stoi na półce, więc nie da się po nią sięgnąć z łóżka.

Literaturę, podobnie jak jedzenie czy muzykę, dzielę jedynie na dwie kategorie — złą i dobrą. Na przykład „O czym szumią wierzby” Kennetha Grahame’a, książka teoretycznie dla dzieci, podoba mi się tym bardziej, im jestem starszy. W kąpieli nie czytam, gdyż jestem posiadaczem wyłącznie pryszniców. Poza łóżkiem chętnie to jeszcze czynię w pociągu, samolocie, w hamaku lub na leżaku.

Maciej Marcisz: przeglądanie albumów to świetna alternatywa dla scrollowania Instagrama

Pisarz, autor bestsellerowych „Taśm rodzinnych”, szef promocji w Grupie Wydawniczej Foksal.

Kończę czytać „Żywopłoty” Marii Karpińskiej — mówią, że to bardzo udany debiut, powiem dokładnie to samo. Nie wiem czy też tak macie, ale co jakiś czas wobec niektórych książek czuję nieuzasadniony opór. Ludzie, którym ufam, mówią że świetna książka. Ludzie, którym nie ufam też. Tak zwani „wszyscy”, a ja odkładam lekturę, coś mi mówi, że nie, że nie dam rady. Jest to zupełnie irracjonalne – i tak miałem przez jakiś czas z „Żywopłotami”. Bardzo się cieszę, że się do nich przekonałem.

Zdecydowanie najchętniej czytam teraz powieści — po prostu powieści i powieści graficzne. Lubię też przeglądać albumy, które zgromadziłem w swojej bibliotece i tak naprawdę nigdy ich porządnie nie przejrzałem. To kolejna — oprócz miesięczników i gazet plotkarskich, które uwielbiam — świetna alternatywa dla scrollowania Instagrama.

No i kluby czytelnicze online — od czasu pandemii zdarza mi się uczestniczyć nawet w trzech w tygodniu. Społeczny wymiar czytania, to że dzięki książkom możemy porozmawiać, lepiej się zrozumieć, skomunikować się z innymi ludźmi, jest dla mnie jeszcze ważniejszy.

Łukasz Orbitowski: książkę można ustrugać absolutnie ze wszystkiego

Pisarz, publicysta, autor m.in. nagrodzonej Paszportem „Polityki” powieści „Inna dusza” i „Kultu”, nominowanego do O!Lśnień 2020

Czytam książkę „Czeski raj” Jaroslava Rudiša. Jestem w połowie i, póki co, mi się nie podoba. Wątpię też, żeby spodobała mi się w drugiej części, ale mam tak, że kiedy zaczynam czytać, nie mogę przestać, dopóki nie skończę. Klnę na Rudiša, usiłuję go zrozumieć i czytam dalej, chociaż nie chcę. Dlaczego tak robię? Bo czuję, że Rudiš się na mnie obrazi. Nie znam go, on nie wie, że czytam jego książkę, ale mam to mgliste wyobrażenie, że autor się na mnie obrazi, jeżeli zamknę jego powieść przed czasem.

Czytam w samotności, wieczorami, jakąś godzinę przed snem. Czytam rzeczy, które są w zasięgu mojej półślepej dłoni. Mam tu teraz Pawła Goźlińskiego z „Akanem”. Koleżanka przyniosła mi Jesmyna Worda „Śpiewajcie, z prochów, śpiewajcie” — to czeka na lekturę. Czeka też wznowienie „Zamieci” Stephensona (które teraz ma tytuł „Śnieżyca”), „Ukraińska kabała” Anatolija Kryma. Wyszło też wznowienie ukochanej powieści mojego dzieciństwa, czyli „Twierdzy” Paula Wilsona. Także wiesz, czytam dużo. Za dużo.

Małgorzata Rejmer: czytanie oczyszcza głowę, wzmacnia ducha i nie zawiera metali ciężkich

Pisarka, reporterka, autorka m.in. książek „Bukareszt. Kurz i krew” i „Błoto słodsze niż miód. Głosy komunistycznej Albanii”. Laureatka wielu nagród.

W okolicznościach pandemii wyzionął mi ducha laptop, a zaraz potem, na otarcie łez, odkryłam Legimi, co zaowocowało zbawienną sesją czytelniczą, w czasie której przeczytałam w tydzień 14 książek.

Rzuciłam się na Legimi jak dusza zgłodniała, z dala od kraju, księgarni i nowości, i dalejże, przyklejona do komórki, zażywałam książki wymyślonymi na poczekaniu cyklami. Cykl: Polska zaczął się „Echem serca” Waldemara Bawołka, płynnie przeszedł w „Polskę przydrożną” Piotra Mareckiego, a potem zakończył brawurową „Siódemką” Ziemowita Szczerka. Czytając Ziemka uświadomiłam sobie, że nadal nie znam „Po trochu” Weroniki Gogoli (Cykl: Śmierć a kobieta polska), i tak jak mi wokół szeptano, okazało się, że jest to rzecz olśniewająca, dowcipna, liryczna, cudownie słodko-gorzka. Nie zmieniłabym w tej książce ani jednego zdania.

Dalej, w ramach tego cyklu, przeczytałam „Bezmatek” Miry Marcinów i „Wczesne życie” Małgorzaty Nocuń, dwa przeszywająco szczere teksty autobiograficzne, które poruszyły we mnie czułe struny. A potem, na fali rozmów z Iloną Wiśniewską o naszym życiu na osi Północ-Południe, sięgnęłam po kilka książek o Skandynawii (Cykl: Mnie tam nie ma, szkoda), które od dawna chciałam przeczytać: „Moralistów” Katarzyny Tubylewicz, „Najlepszy kraj na świecie” Niny Witoszek, „Dzieci Norwegii” Macieja Czarneckiego i „Dwunaste: nie myśl że uciekniesz” Filipa Springera. Były to lektury treściwe i pożywne, które czytałam z tym większym zainteresowaniem, im bardziej rosło moje poczucie zabunkrowania w Albanii. 

Michał Rusinek: Dowiedziałem się sporo o moich bliźnich, ich potrzebach i marzeniach. Trochę wieje grozą

Literaturoznawca, dr hab., pisarz, tłumacz. Prezes zarządu Fundacji Wisławy Szymborskiej – przez 15 lat był sekretarzem noblistki. Pracuje na Wydziale Polonistyki UJ.

Pracuję nad książką (dla wydawnictwa Agora) o polskiej grafomanii współczesnej, więc czytam na przykład teksty ponoć arcypopularnych przebojów disco polo oraz amatorską poezję patriotyczną, również — jak się okazuje — szaleńczo popularną. Usiłuję do tego podejść poważnie. Jak ktoś, kto wszystko słyszy, ale także i stara się to zrozumieć.

Dowiedziałem się sporo o moich bliźnich, ich potrzebach i marzeniach. Przyznam, że trochę wieje grozą. Ale i dostarcza mi ta lektura sporo rozrywki.

Takie rzeczy można czytać tylko solo i raczej przy biurku, żeby nie spaść z krzesła. Co najwyżej z kotem, który włazi mi na kolana i pisania raczej nie ułatwia, choć uspokaja skołatane nerwy. A jeśli robię przerwę, to dla jakiejś pięknej książki, o której robię felieton do telewizyjnej Xięgarni (TVN24). Całkiem bezinteresownie czytam eseistykę współczesną. Teraz, w czasie kwarantanny, także beletrystykę, bo dzięki niej najłatwiej oderwać się od rzeczywistości. Do tego przecież służy.

Remigiusz Ryziński: najbardziej brakuje mi czytania na plaży

Pisarz, filozof, profesor akademicki, autor m.in. „Dziwniejszej historii”. Niebawem ukaże się jego nowa książka: „Moje życie jest moje”.

Czytam teraz własną, nową książkę, jej ostateczny PDF. Ma tytuł „Moje życie jest moje” i powinna być dostępna jeszcze przed wakacjami. Mam zwyczaj czytania kilku książek na raz. Do mojej pracy akademickiej czytam właśnie Wilhelma Wundta. Poza tym Myśliwskiego „Kamień na kamieniu”. Przy moim łóżku leży znów„Opowieść o miłości i mroku” Amosa Oza — wielka, wspaniała proza. Do tego czytam eseje Łukasza Najdera (polecam!).

Literatura daje mi poczucie sensu istnienia, jest moim prawdziwym domem, odniesieniem, fundamentem.Nie mógłbym żyć bez książek, chociaż miewam fale przypływów i odpływów, jeśli chodzi o gatunki czy autorów. Obecnie nie czytam prawie wcale reportaży, sięgam za to z ogromnym łaknieniem po prozę, fikcję.To daje mi właśnie literatura: balans w świecie, którego nie rozumiem w całości, który mnie fascynuje i przestrasza, którego nie chcę opuścić, i w którym ostatecznie jestem tylko chwilowym przybyszem.

Kocham książki. Moim marzeniem jest mieć bibliotekę jak Maria Janion. Czytam raczej na leżąco lub kiedy pracuję, przy biurku. Często z kotem. Brakuje mi czytania w knajpie, w kawiarni. Najbardziej brakuje mi jednak czytania na plaży.

Szczepan Twardoch: kocham powieści, ale dawno żadna nie zabrała mnie ze sobą na długo

Pisarz, publicysta, autor bestsellerowych powieści, m.in. „Morfiny”, „Dracha”, „Króla”. Właśnie ukazał się amerykański przekład tej ostatniej. „The King of Warsaw” zbiera świetne recenzje.

Po długiej przerwie powróciłem do „Mitu wiecznego powrotu” Eliadego, z którego płynnie przeszedłem do ponownych lektur Girarda, „Bogów Germanów” Dumezila, „Złotej gałęzi” Frazera, „The Origins of World Mythologies” Witzela i „The Horse, The Wheel and Language” Anthony’ego — wszystkie wyrywkowo, w częściach, które wydały mi się aktualnie ważne i interesujące. Od paru dni zaś czytam równolegle „Narodziny tragedii” Nietzschego i „The Death of Tragedy” Steinera, to akurat starannie, w całości i po kolei.

Kocham powieści, ale dawno żadna nie zabrała mnie ze sobą na długo, nie pozwoliła totalnie zanurzyć się w świat przedstawiony tak, jak lubię najbardziej. Wbrew obszernej liście na początku tej ankiety nie czytam wiele, najwięcej źródeł przy pisaniu powieści, co zresztą często sobie wyrzucam, bo czuję się intelektualnie nieco zaniedbany. Dziś jest mi dużo trudniej niż 20 lat temu skupić się na lekturze, czytanie kosztuje mnie o wiele więcej wysiłku. Literatury rozrywkowej nie czytam prawie wcale, pop wolę w serialu albo w kinie.

Jakub Żulczyk: czytam bez planu

Pisarz, felietonista, scenarzysta. Współtwórca seriali „Belfer” i „Ślepnąc od świateł”. W 2019 r. wydał głośną powieść „Czarne słońce”.

Czytam właśnie „Ukradzione miasto” Jana Śpiewaka. To bardzo drobiazgowa kronika tzw. afery reprywatyzacyjnej, świadectwo walki z toczącym Warszawę bezprawiem. Obowiązkowa lektura dla każdego, kto mieszka w stolicy, bardzo inspirująca.

Przeczytałem też nową, świetną książkę Juliusza Strachoty, „Krótka wycieczka na tamten świat”. Julek pisze o odchodzeniu swojego mistrza zen, o trudnych relacjach z ojcem, o lęku przed śmiercią. Wszystko z fotograficznym odwzorowaniem dialogu, mądrością i dowcipem. Julek to buddyjski Białoszewski.Przeczytałem też bardzo ciekawą książkę Willa Ashona o Wu Tang Clanie, „Chamber Music”. Ale to jak ktoś lubi asocjacyjne, gęste pisanie o muzyce.

Czytam bez planu, przed zaśnięciem, ale też w ciągu dnia. W kąpieli nie czytam, bo ostatnio raczej prysznicuję — jest susza, trzeba oszczędzać wodę. Parę miesięcy temu nabyłem Kindle’a, z przeciwnika stałem się ostrym fanatykiem tego urządzenia, tak że czytam głównie na czytniku.

Źródło:kultura.onet.pl/wywiady-i-artykuly/swiatowy-dzien-ksiazki-co-pisarki-i-pisarze-czytaja-i-robia-w-czasiepandemii/njflxmz?tm_source=kultura.onet.pl_viasg_kultura&utm_medium=referal&utm_campaign=leo_automatic&srcc=ucs&utm_v=2