10 najważniejszych polskich książek o II wojnie światowej
Jak mówić o wojnie, Holocauście, niekończącej się śmierci? Relacjonować, trzymać się faktów czy ubierać zdarzenia w metafory? Karmić czytelnika nadzieją, a może zupełnie mu ją odebrać? Czy jest coś, o czym w kontekście wojny mówić nie wypada? I co zrobić z tymi wszystkimi narodowymi, romantycznymi mitami, które wojna za sobą zostawiła? Między innymi na te pytania musiało odpowiedzieć sobie 10 autorów najważniejszych polskich książek o II wojnie światowej.
W ciągu ostatnich 72 lat napisano bardzo wiele książek, które choć trochę pozwoliły nam zrozumieć, czym była II wojna światowa i Holocaust. Przez te wszystkie lata spierano się o stosowność środków literackich, którymi można opowiadać zwłaszcza o Holocauście, a literatura dotycząca tego czasu mocno się zmieniała.
Tadeusz Borowski, „Pożegnanie z Marią” (1947)
W wydanych w 1947 roku opowiadaniach Borowski pokazał świat, w którym zło jest codzienną regułą. Ich narrator to Tadek – student polonistyki na tajnych kompletach i więzień obozów koncentracyjnych (m.in. Auschwitz), wreszcie dipis w amerykańskiej strefie okupacyjnej. W opowieści Tadka świat obozów koncentracyjnych to rzeczywistość kompletnie zdehumanizowana, w której relacjami między ludźmi rządzi jedynie ekonomia przetrwania. Ideały etyczne legły w gruzach, humanistyczne wzorce nie mają już znaczenia. Człowiek każdego dnia, patrząc na śmierć i okrucieństwo, przystosowuje się, wyzbywając się empatii. Wszystko to Borowski utrwalił w behawiorystycznej narracji, pokazując zachowania, reakcje i słowa bohaterów, a nie zgłębiając ich uczuć i psychiki.
Publikacja opowiadań Borowskiego wzbudziła ogromne emocje. Pisarz mierzył się z oskarżeniami o nihilizm i wyolbrzymiony naturalizm, w wielu czytelnikach teksty z tomu „Pożegnanie z Marią” budziły wstręt. Dodatkową kontrowersją był fakt, że biografia Borowskiego w dużej mierze pokrywała się z biografią narratora opowiadań. Borowski, mocno zaangażowany po wojnie w marksizm, popełnił w 1951 roku samobójstwo. Miał zaledwie 29 lat.
Gustaw Herling-Grudziński, „Inny świat” (1953)
„Inny świat” to wspomnienia łagrowe i więzienne Gustawa Herlinga-Grudzińskiego, przełożone na język wielogatunkowego dokumentu – eseju, opowiadania, rozprawy socjologicznej, a nade wszystko psychologicznego portretu. Mieszkańcy „nieludzkiej ziemi” sowieckich łagrów zostają poddani analizie – Herling-Grudziński przybliża ich postawy, opisuje kondycję emocjonalną i wybory moralne. Tym, na co zwraca szczególną uwagę, jest kształtujący się w niewoli swoisty kodeks etyczny – przykłady, często bardzo drastyczne, ukazują proces degradacji człowieczeństwa i pochłaniania go przez komunistyczny radziecki system. Głód, samosądy, przemoc i donosicielstwo upokarzają i demoralizują mieszkańców „innego świata”.
Ale książka Herlinga-Grudzińskiego poza rozpadem i klęską pokazuje też próby ocalenia ludzkiej godności i tego, co pozostało poza sowiecką zoną – wartości, przekonań i po prostu nadziei.
Jan Józef Szczepański, „Buty i inne opowiadania” (1956)
Szczepański był żołnierzem kampanii wrześniowej, zasilał szeregi AK, walczył jako partyzant. Gdy jego głośne opowiadanie „Buty” ukazało się w 1947 roku w „Tygodniku Powszechnym”, pisarz został zasypany setkami listów, których nadawcy nie kryli swojego gniewu.
Opowiadania Szczepańskiego, zebrane w wydanym w 1956 roku zbiorze, okazały się lekturą społecznie wstrząsającą, bo kwestionującą romantyczny mit walki partyzanckiej, który zawiadywał pamięcią zbiorową. Pisarz miał kłopoty z cenzurą, oskarżano go też o kalanie dobrego imienia Armii Krajowej. Stawiał pytania o człowieczeństwo, o to, czy to wojna ludzi wynaturza, czy raczej odsłania ich głęboko zaszyte odruchy, popędy.
Leopold Buczkowski, „Czarny potok” (1956)
W eksperymentalnej formie, fragmentarycznej, zmiennej narracji Leopold Buczkowski pokazał ginącą wielokulturowość Podola i Wołynia, brutalne zgładzenie wyjątkowej cywilizacji i wszechogarniający chaos, który niesie ze sobą wojna. Książka trudna w odbiorze, niełatwa w swym nowatorstwie, bardzo oryginalna i nie mniej wstrząsająca.
Urodzony na pograniczu Podola i Wołynia Buczkowski w dzieciństwie przeniósł się z rodziną do Podkamienia w obwodzie lwowskim. Uczestniczył w kampanii wrześniowej. W czasie wojny (ukrywając się w Podkamieniu) dołączył do samoobrony przed oddziałami niemieckimi i ukraińskimi. Z rąk ukraińskich nacjonalistów zginęło jego dwóch braci. Pisarz uczestniczył w powstaniu warszawskim. W „Czarnym potoku” pokazał losy Ukraińców, Polaków, Żydów, łącząc autentyzm faktów z atmosferą sennych majaków.
Miron Białoszewski, „Pamiętnik z powstania warszawskiego” (1970)
Białoszewski twierdził, że powstanie warszawskie było najważniejszym doświadczeniem w jego życiu. Nad „Pamiętnikiem” zaczął pracować pod koniec lat 60. Jego autobiograficzna opowieść pokazuje powstanie z perspektywy cywilów, mieszkańców miasta – skazanych na tułaczkę, ogarniętych strachem, walczących o przetrwanie w kanałach, piwnicach, w bramach, podwórkach, na strychach. Białoszewski mówi o tym, jak ci, którzy nie walczą z bronią w ręku, radzą sobie w warunkach nieustannego zagrożenia, jak udaje im się budować codzienność, jak zachowują nieheroiczną odwagę.
Co ważne, autor „Pamiętnika” nie ucieka od naturalizmu. Choć jego opowieść nie skupia się na datach i szczegółach historycznych, pozostaje sprawozdaniem z zagłady miasta, budynek po budynku, kawałek po kawałku. Narracja tej książki jest dygresyjna, przypomina mowę, momentami urywa się, gdzie indziej jest niedbała, bardzo potoczna (np. przepełniona zaimkami). Wszystkie te zabiegi miały na celu, jak mówił Białoszewski, pokazanie „powszedniości powstania”.
Hanna Krall, „Zdążyć przed Panem Bogiem” (1977)
„Zdążyć przed Panem Bogiem” to literacki dokument tragicznych dziejów polskich Żydów. Najwybitniejsza polska reporterka przeprowadziła rozmowę z Markiem Edelmanem, kardiochirurgiem i zastępcą komendanta Żydowskiej Organizacji Bojowej. Rozmowa ta – niemal dosłownie spisana i pozbawiona literackiej obróbki – stała się podstawą reportażu, w którym zrelacjonowany został okres likwidacji getta warszawskiego i powstania z 1943 roku. Edelman opowiada o wstrząsających wydarzeniach, będących swoistymi kadrami zatrzymanymi w czasie; szczegółowo, ale i chaotycznie przywołuje fakty.
W rozmowie z Onet Kultura Krall tak mówiła o spotkaniu z nim: – Nagle zanurzyłam się w innym świecie. W sprawach ostatecznych. To dotyczyło nie tylko wojny i getta, ale także medycyny. Wszyscy pytają mnie o Marka Edelmana powstańca, a dla mnie Marek Edelman był przede wszystkim wspaniałym lekarzem. Strzelać każdy potrafi, jeżeli ma z czego. Ale być takim lekarzem jak Marek Edelman, to wielka, wielka sztuka.
Tadeusz Różewicz, „Do piachu” (1979)
Nad tą sztuką Różewicz pracował 17 lat, do 1972 roku. Została opublikowana dopiero w 1979 roku, w tym samym roku wystawił ją Tadeusz Łomnicki w Teatrze na Woli w Warszawie. Premiera ściągnęła na autora i reżysera lawinę ataków.
Różewicz w czasie wojny walczył w oddziałach partyzanckich AK, w „Do piachu” pokazał to, co sam widział – rozdźwięk między oficerami wywodzącymi się z inteligencji i ich podległymi, którzy mieli pochodzenie chłopskie. Rzeczywistość wojenna jest w dramacie przedstawiona naturalistycznie – to brud, smród i wulgaryzmy. Nie wypełniają jej bohaterska walka, a codzienne, przyziemne sprawy, jak jedzenie czy spanie.
Po sztukę Różewicza sięgnął w 1990 roku Kazimierz Kutz, reżyserując spektakl w Teatrze Telewizji. Na twórców znowu posypały się gromy. „Do piachu” to jedna z najtrudniejszych polskich sztuk XX wieku. Najtrudniejszych, bo wciąż będących tabu. Poza dwoma wspomnianymi, sztuka doczekała się jeszcze tylko jednej teatralnej realizacji.
Marian Pankowski, „Rudolf” (1980)
Wydana po raz pierwszy w 1980 roku w Anglii powieść Pankowskiego wywołała oburzenie krytyki, która postawiła autorowi zarzuty o pornografię i tanią sensację. W 1984 została wydana w Polsce, także nie zyskując przychylnych recenzji. Wydawnictwo Ha!art wznowiło „Rudolfa” w 2005 roku, dając książce nowe życie – od tego momentu powieść Pankowskiego zaczęła być szeroko komentowana i omawiana, a sam pisarz stał się twórcą zyskującym uznanie zwłaszcza młodszych pokoleń. Powieść Pankowskiego była wywrotowa nie tylko z powodów obyczajowych, ale także językowych i narracyjnych.
Fabularnym początkiem „Rudolfa” jest spotkanie Niemca-homoseksualisty, byłego żołnierza Wehrmachtu z Polakiem-emigrantem, więźniem obozu koncentracyjnego. Pankowski zderza w powieści naturę z kulturą, nieposkromioną cielesność z konwenansem i stereotypami. W żywym, intensywnym, gęstym i sensualnym języku pisarz rozprawia się z polską kulturą, tkwiącymi w niej stereotypami, konwencjonalnie pojmowaną historia i tradycją – konfrontując je z żywiołową, plebejską opowieścią Niemca, który bez oporów opowiada o swoich, przeżywanych w czasie wojny, przygodach seksualnych.
Powieść Pankowskiego jest w dużej mierze autobiograficzna. Pisarz był uczestnikiem kampanii wrześniowej, należał do Związku Walki Zbrojnej. Był więźniem Auschwitz, Gross-Rosen, Nordhausen i Bergen-Belsen. Po wojnie zamieszkał w Belgii.
Marek Bieńczyk, „Tworki” (1999)
Jedna z najbardziej przełomowych powieści o Holocauście, całkowicie zdominowana przez język „rozkrojony, otwarty, niepewny”, jak mówił o nim sam autor. Osią fabularną „Tworek” jest historia czwórki przyjaciół: Soni, Jurka, Janki i Marcela, którzy pracują jako księgowi w szpitalu psychiatrycznym w Tworkach. W placówce znajdują schronienie, czują się bezpieczni. Ale od Holocaustu, o którym Bieńczyk właściwie nie pisze wprost, nie uda się im uciec.
„Tworki” nie są lekturą łatwą, nie mają wiele wspólnego z klasyczną powieścią, ale drogą do zrozumienia języka dominującego w tej powieści – języka, który Kazimiera Szczuka nazwała „podśpiewywaniem o Zagładzie” – jest empatia i wrażliwość. Język „Tworek” jest też silnie ironiczny, całość układa się w opowieść o Szoah, jakiej jeszcze nie było. Bieńczyk pisze o Zagładzie z dystansu – nie jest ani ocalonym, ani świadkiem, ani potomkiem ofiar Holocaustu. Książka pełna jest odniesień kulturowych, literackich i filozoficznych. Wydane w 1999 roku „Tworki” przyniosły Bieńczykowi m.in. Paszport „Polityki”.
Anna Janko, „Mała Zagłada” (2014)
1 czerwca 1943 roku Niemcy dokonali rzezi we wsi Sochy na Lubelszczyźnie. Strzelali z karabinów, palili domy, dobijali mieszkańców, na koniec wieś zbombardowały samoloty. Tę brutalną pacyfikację Soch cudem przeżyła 9-letnia mama Anny Janko. Wydana w 2014 roku powieść „Mała Zagłada” mocnym, nierozcieńczonym językiem opowiada o tym, co wydarzyło się w Sochach.
Janko nie ucieka też od tematu rodzinnej traumy i własnego, dziedziczonego wojennego strachu. W rozmowie z Onetem autorka mówiła: – Sochy przywołuje się co prawda jako symbol losów wielu polskich wsi, ale czyni się to zbyt rzadko – właściwie poza Lubelszczyzną nikt o tej tragedii nie wie. No bo cóż to jest jedna wieś, gdy z wielkiej Warszawy nie zostało nic? Zajmować się po wojnie akurat Sochami, kiedy pół kraju to rumowisko, a drugie pół to groby? Byliśmy największą hurtownią ludzkiej tragedii po 1945 roku.
Źródło: kultura.onet.pl/ksiazki/10-najwazniejszych-polskich-ksiazek-o-ii-wojnie-swiatowej/9cwv3g1