Nie mogę brać udziału w uroczystosciach z okazji 80-ki naszej szkoły, ale chcialabym przekazać najserdeczniejsze pozdrowienia dla wszystkich, którzy się spotkają.
Skończyłam szkołę w 1974 roku, czyli minęło już 51 lat, pojawiło się wiele tysięcy nowych absolwentów. Chciałabym jednak na chwilę wrócić do tych odległych czasów, które pozostawiły w nas głęboki ślad. Najwspanialsze jest to, że pozostały do teraz serdeczne więzi. Nawet gdy się z koleżankami czy kolegami nie widzimy przez lata, pamiętamy o sobie. Szczególną radością i dumą napawa mnie to, że chociaż wyjechałam z Torunia pozostaję do teraz w serdecznym kontakcie z nauczycielami.
Są to dwie Panie Profesor : Jolanta Wiewiórska i Bożena Korzeniowska - Szudy. Jestem szczęśliwa, że mam takie autorytety. Pani profesor Jolanta Wiewiórska z rodziną jest dla mojej rodziny jak druga Mama. Dla mojej córki jest jak druga Babcia. Rozmawiamy czasem przez telefon i jesteśmy na bieżąco z tym, co dzieje się w jej życiu i całej rodziny. Uczyła nas w-f, ale poświęcała uczniom mnóstwo czasu poza lekcjami. Razem z panią profesor Felicją Młynarczyk zabierała latem grupę uczennic i wędrowałyśmy z plecakami po górach.
Mówiło się “Fela”, ale to nie chodziło o żadne spoufalanie się, lecz o wyraz serdeczności i bezpośredniości w kontaktach. Nasze nauczycielki poświęcały przez lata 2 tygodnie wakacji aby z nami wędrować po górach! Zaszczepiły nam miłość do gór, do poznawania świata, różne niewygody nie byly straszne. Kiedyś na obozie musiałyśmy (Fela i ja) przejechać pociągiem z jakiejś miejscowości , gdzie zostawiłyśmy plecaki do innej wsi. Zorientowałyśmy się , że pieniądze zostały w torbach i nie mamy ani grosza na kupno biletów. Co było robic? Fela uznala, ze nie ma wyjścia, musimy jechać, więc trzeba się schować. I tak dotarłyśmy do celu zamknięte w wagonowej ubikacji. Na szczęście nikt nie chciał skorzystać i żaden kolejarz się nie zorientował, że jadą wystraszone gapowiczki.
Fela uczyła nas biologii i była moją wychowawczynią , dbała o nas jak o własne dzieci. Gdy musiała iść na operację do szpitala, wszyscy ją odwiedziliśmy. Cała klasa. Oczywiście takiej grupy portier nie wpuścił, ale z pomocą najwyższego kolegi z klasy przeskoczyliśmy przez płot, dotarliśmy do sali. Pani wychowawczyni bardzo się ucieszyła i nawet się nie zdziwiła, że nas tyle się zjawiło.
Pani profesor Korzeniowska- Szudy. Polonistka i nauczycielka nie tylko polskiego. Na lekcje zapraszała pana , który wspaniale opowiadał o historii sztuki. Łączyła się historia Torunia z pięknem języka, którym była opowiadana. No i uczyła nas odpowiedzialności za swoje działania, za przygotowanie do lekcji.
Kiedyś nie przeczytaliśmy jakiejś lektury. Gdyby się na nas zezłościła, pewnie bym o tym nie pamiętała. Usłyszeliśmy jednak krótkie zdanie “ Nie mamy o czym rozmawiać, więc idźcie do domu”. I dodała z żalem i rozczarowaniem „ Wy jestescie elita!!!” No cóż, nikt z nas nie myślał o sobie tak dobrze. Wyszliśmy, głupio się nam zrobiło. To była lekcja… Nigdy się nie powtórzyło, żeby nie przeczytać lektury.
Pani Profesor Pietrucień, a po latach „Ula”, koleżanka… Uczyła nas geografii. Odwiedzałam ją w szkole, potem w domu ( do dziś pamiętam płonące lody, Ula była wspaniałą gospodynią.) Byłyśmy w kontakcie do Jej śmierci kilka lat temu. Ula oprócz szkoły bardzo kochała swoją rodzinę i na święta co roku dostawałam list z opisem sukcesów dzieci, wnuków. Czułam się bardzo wyróżniona tak serdeczną pamięcią.
Muszę jeszcze wspomnieć pana, który uczył nas tylko rok, w klasie IV fizyki. Pan profesor Domański. Przez ten rok rozumiałam i umiałam fizykę. Cudotwórca! I do tego jego nadzwyczajna kultura, traktował nas bardzo poważnie, jak dorosłych.
Bardzo serdecznie pozdrawiam całą moją szkołę : wszystkich nauczycieli i absolwentów, a także obecnych uczniów, z życzeniami aby w ich pamięci zostały wspaniałe wspomnienia. I żebyście się wszyscy spotkali na 100-leciu naszej szkoły!
Janka Maj- Zielińska
Matura 1974
